Czas opisać historię Adolfa. W kolejnych postach opiszę każdego z naszych rezydentów, opowiem o naszych błędach. Zacznę od naszego największego szczęścia, porażki i błędu za błędem. Jest to historia kota nerkowca który sam przyszedł po pomoc.

Ta historia nie jest wesoła.

Dobra, od początku. To był listopad. Mroźna sobota. Mieliśmy z kocim tatą, wtedy jeszcze pretendującym do roli taty, plan wyjścia do kotki cafe na śniadanie. Zeszliśmy, zamknęliśmy drzwi. Spojrzeliśmy jak na komendę w prawo. Na studzience leżało małe chude nieszczęście. Kot który był dziki, dokarmiany przeze mnie i potem przez nas długo. Jęczał z bólu. Z oczu ciekła mu ropa. Wzięłam go na ręce. Nie drapał. Nie miał na to siły. Podjęliśmy decyzję w ciągu sekundy.

Znaleźliśmy pierwszą lepszą najbliższą lecznicę. Jechaliśmy a ja przytulałam Adolfa. Piszczał. W lecznicy wzięli go od nas, zawinęli w specjalny kaftan. Bo był to kot dziki. Podali kroplówki, zrobili wyniki krwi. Diagnoza. Zjadł zatrutą mysz. Ostra niewydolność nerek. Prawie szczęki im spadły z podłogi, gdy zgodnie powiedzieliśmy że bierzemy go.

Grzanie przy kozie.

W trakcie pognaliśmy do sklepu, kupiliśmy mu cały koci sprzęt. Nawet zabawki. Daliśmy mu nie za dobrą karmę, ale mieliśmy słabą wiedzę. Teraz wiemy dużo więcej.

Takiego kota karmimy karmami, np. CFF purr, Mac’s Monosensitive. Nie dajemy suchej karmy, która odwadnia i tak chory organizm.

Właściwie, zatrzymaj się. Mamo Kocia. Tak tu gadasz, mówisz. Co to jest ostra niewydolność nerek?

Jest to choroba gdzie przyczyną najczęściej są zatrucia organizmu oraz zmniejszający się przepływ krwi przez nerki. Szczęśliwie przy tej postaci, szybka interwencja weterynarza może przywrócić normalną funkcję nerek. Jednakże, jeżeli pomoc zostanie kotu zbyt późno udzielona, istnieje duże ryzyko, przejścia z postaci ostrej w przewlekłą. Gdy niewydolność nerek przyjmie postać przewlekłą, proces uszkodzenia nerek, jest nieodwracalny. Zwierze w takim przypadku, by dłużej żyć potrzebować będzie specjalnych leków oraz diety.

Wróciliśmy z własnym transporterem. Zabraliśmy go z obietnicą powrotu. Powtarzaliśmy że już go kochamy. Że jest taki jaki chcieliśmy. Pani Weterynarz powiedziała wtedy ”Adolf, trafiło ci się jak na loterii.”

Zainstalowaliśmy go w moim pokoju, bo nawet z kocim tatą nie mieszkaliśmy razem. Miałam wtedy 15 letniego psa, sznaucera. Nie lubił kotów. Adolfa zaakceptował. Pies miał wtedy raka. Czuł że będę potrzebować opieki jak jego nie będzie.

To Adolf w jego 1 dzień u nas. Nie był strachliwy. Podejrzewamy że dołączył do bezdomnych kociaków, ponieważ został porzucony.

Nadal, co dalej? Karmiliśmy go. Nie chciał jeść mokrej karmy której mu dawaliśmy. Robił raz siku. Pił wodę. Płakaliśmy z radości.

Tutaj pięknie opisane o karmieniu kota nerkowego.

https://cowsierscipiszczy.pl/dieta-niewydolnosc-nerek/2/

Następna noc to był koszmar. Miał też koci katar. Zapomniałam. Nosiłam go. Wietrzyłam bo dusił się od kataru, kaszlał. Robiliśmy wszystko po omacku. W niedzielę pojechaliśmy na kolejny raz, dostał kolejne kroplówki. Dostał imię Adolf. Był coraz bardziej żywy. Zaczął zwiedzać dom.

Tak minęła niedziela. W poniedziałek pojechaliśmy do pracy. Miałam złe przeczucia.

W poniedziałek w domu z Adolfem była kocia babcia, wysłała zdjęcia. Adolf był w kuwecie. Ciężko oddychał. O 11 podjęłam decyzję, wychodzę z pracy. Mój szef jak to usłyszał kazał mi lecieć. Dojechałam uberem.

Zastałam jego, ciężko oddychającego. Płaczącego. Umierającego. Próbowałam go ratować. Zadzwoniłam do kociego taty. Głosem płaczliwym powiedziałam mu jak sytuacja wygląda. Był u nas z miejsca swojej pracy w 5 minut. Prawie zabił się po drodze, jadąc w środku dnia 160 km/h. Pierwszy obrazek jaki zobaczył, to byłam ja.

Z martwym Adolfem na rękach. Nie mogłam oddychać. Z gilem do pasa. Zabrał go ode mnie, spakował. Całą noc oboje płakaliśmy.

Tydzień później Ramzes, który dzielnie walczył z rakiem od dwóch lat, przegrał. Podjęłam decyzję o uspaniu go. Z ogromnym trudem. Koci tata trzymał mnie za rękę gdy to się działo.

Obu pochowaliśmy. Są miejsca gdzie za opłatą możecie pochować swojego zwierzaka. Adolf i Ramzes leżą obok siebie na cmentarzu. Ludzie nadal pukają się w głowę, gdy mówię ile mnie cała operacja kosztowała. W tej historii nie żałuję niczego.

Wiecie dlaczego?

Bo wtedy wiedziałam już że chcę z kocim tatą spędzić resztę życia.

Pamiętajcie, reagujcie gdy widzicie chore zwierze. Jeśli się boicie, szukajcie pomocy w fundacjach, schroniskach. Jeśli na Trójmiasto macie problem, widzicie chorego kota odezwijcie się do mnie. NIE POWIEM WAM ZŁEGO SŁOWA. Poinformuję kogoś kto może pomóc. Nie bójcie się reagować. Czasem możecie dać komuś życie, a czasem możecie dać komuś dwa dni miłości i poczucie że ktoś kochał takie stworzenie przed śmiercią.

Ewa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *