AKT I.
Wybór.
Matka Kocia dnia marcowego, pracę swą robiła w kawiarni z laptopem, bo tam leczyła swoje smutki oprócz pracy. Miała dużo wtedy trosk i żalów. Ciocia Kocia powiedziała do niej ”Kot nowy przyszedł, piękna ładna i puchata!”. Kocia Mama jak na komendę powstała i udała się zobaczyć tą kluskę uczuć do biura kociego. Z kociego biura wyszła puchata duża kulka szczęścia. Kocia mama rękę swą wyciągnęła i serce swe otworzyła, Figa tak ją nazwano, podeszła i do ręki się przytuliła. Spojrzała jej w oczy, myśląc ”Dobrze, to mój człowiek od dzisiaj” i wycałowała ją aż pali. Kocia Mama z przerażeniem pomyślała ”Zabiją mnie gdy pomysł adopcji kotki trzeciej wymyślę!”
Brawurka obudziła się po trzeciej drzemce i łapką trzepnęła Bójkę. -Słuchaj sen miałam, ale jaki dziwny. Że przyszła jakaś starsza kotka – wyszeptała zmartwiona kotka do siostry. Bójka aż opluła się ze śmiechu – Starsza kotka, do nas?! Przecież nasi niewolnicy myślą że jesteśmy ich dziećmi. Mówili sami żadnych zwierząt więcej. – Bójka przekręciła się na drugi bok. Brawurka jednak zasnąć nie mogła, jakiś niepokój nią gnał. Możliwe że to chęć do kuwety lub inny zapach na rękach rodziców gdy przychodzili wieczorem.
Kocia Mama długo rozmawiała z ojcem, przekonywała, prosiła. Że będzie kochać, że zobaczy. Że tylko dom tymczasowy. No dobra, że adopcja. Ale to wszystkim dobrze zrobi! Mówiła. Ojciec Koci pozostawał nieugięty. Nawet nad historią Figi która była nieciekawa i taki dom jak ich byłby idealny. Że ona smutna, bo takie smutne życie przeżyła. Prawie że do rozstania doszło. Porozumienie nastąpiło pod pewnymi warunkami. Jadą ją poznać. Ojciec Koci się nie zakocha (ta, jasne!). Tydzień próby. Koci Babcia gdyby mogła, powiesiłaby sobie przy przyjeździe Figi koszulkę ”Nie zgadzam się na 3 kota” a z tyłu miałaby napis ”Pewnie i tak ją pokocham ale będę udawać”.
AKT II
SOCJALIZACJA Z IZOLACJĄ OD TYŁU STRONY.
Naszedł dzień wielki, fanfary zabiły. Figa do domu swego się udaje. Transportera wybrać nie chciała, wszak damą jest. Pomyślała – Co za wieśniaki, na kolanach mnie wieźć! – Ci niewolnicy jeszcze wolno życzenia jej łapali, ale wiedziała że kwestia to czasu. Za chwil kilka będą robić co rozkaże, pani i władczyni domu tego.
Gdy samochód nadjechał, wyjęli Figę z samochodu w transporterze. Myślącą nad sposobami morderstwa, wszak może ich zabić bo oni takiego kota jak ona nie pokochają. Bójka i Brawurka ten żenujący spektakl obserwowały z okna i dyskusja nawiązała się taka. – Ty, siostra. Jak oni mi każą z nią spać to walnę jej, no walne! – wysapała zła Brawurka. – Skąd wiesz że to ona? – Bójka przerażona szeptała pomiędzy jękami – Czuć po zapachu – pokiwała kotka, z tej żenady udając się na dwójeczki. Gdy w innym pokoju dział się ich najgorszy dramat.
Rodzice Koci, myśląc że taka izolacja wystarczy puścili Figę w pokoju wolno. Ta przeglądnęła się wszystkiemu, z radości siku zrobiła w kuwetę. Pazury naostrzyła i dała dotknąć się łaskawie. Brawurka ciekawa podeszła do niej. Figa jej dała w głowę ze słowami ”Małe, nie dotykaj mnie bo poskładasz się jak leżak! To nie ten moment! Niewolnicy wszystko pomieszać musieli!” . W końcu musiała dwójkę tych psychopatek opieką swą otoczyć, inaczej dom rozniosłby w drobny mak.
Mówili rodzicom ludzie, zróbcie socjalizację z izolacją, to nie. Teraz musieli działać nad ich relacjami. Nic nie pomagało, wspólne karmienie, nic. Figa ze swoją dobrocią do łóżka się wpakowała i jedzenie swoje oddawała. Tak działały hormony i chyba w tym haju funkcjonują do dziś bo zgoda jest dobra.
AKT III.
Powolna akceptacja.
KLIK i tekst o akceptacji macie piękny, polecam poczytać. Ja robię tylko co mi koty kazały! Żart, opisuję dwa różne przypadki socjalizacji z izolacją.
No to co dalej, rzekniecie? Napewno nie pobiegli za góry za lasami, trzymając się za łapki. Stały się sobie bliższe i jadły obok siebie. Agresja stała się mniejsza.
Bójka siedząc obok Figi, zapytała jej. -Lubisz mnie, bo starsza jesteś wiesz, i dużo rozumiesz? – zapytała się starszej ”siostry” -Udajmy że lubię i dzisiaj cię nie walnę. Jakaś taka pełna po tej kolacji jestem. Idę do kuwety – podniosła swoje ciałko i pognała na grubszą sprawę. Brawurka wygnała za nią z okrzykiem ”Ja też, ja też z Figą!” i stanęła z fascynacją patrząc jak Figa z manierami damy swe potrzeby załatwia.
To była ta zła socjalizacja z izolacją. Nie polecam tego. Nerwów kosztowało nas to sporo, najlepiej oddzielić przyszłego rezydenta i postępować jak w podlinkowanym artykule.
Ale przynajmniej śmiesznie.
Co z kocim tatą? Trzy dni później siedział u niej do nocy mówiąc do ucha ”Moja śliczna Kluska”. Także stał się jej fanem numer 1.
Ewa.
Po tych smutkach trzeba się pośmiać. 🙂