W wersji 4 swoje, 3 na domu tymczasowym.

4:40 – Budzi mnie coś miłego, ktoś mnie liże po uchu. Chcę powiedzieć ”Kochanie, jedziesz!” ale niepokoi mnie że Mikołaj mnie ugniata. Przebudzam się. Tak, to Chip. Potrzebował przytulania. Przytulamy go, bo obudził też mojego partnera i zapadamy znowu w sen.

Bójka o poranku

6:45 – Każdego osobno witamy w ich ulubiony sposób. Całuski, czółko, lizanie.

7:00 – Czas na kocie śniadanko! Budzimy się! A no tak. Dobra, miski. Umyte. Dajemy im ich stałą karmę. Już czekają z buntem dlaczego tak wolno!

7:15 – Każde je nie ze swojej miski, obrażeni że każdy ma co innego. Tym sposobem Bójka która nie lubi Feringi wcina ją jak szalona. Super. Oczywiście na swoje stałe jedzenie jest obraza, lepsze to co w misce rodzeństwa. Figa jako jedyna nie podjada z misek rodzeństwa.

7:30 – Kuwety. Nie będziemy oszukiwać. Nie jest to przyjemne. Wszystko ładnie pakujemy w worek, dosypujemy żwirku.

8:20 – Po tym jak rodzice szybko spożyli śniadanie i wypili kawę, biegną do tymczasowych dzieci które są oddzielone od rezydentów. Dla bezpieczeństwa. Każdego przytulamy, dajemy się wybiegać. Charlie, Łatka, Pysia. Trzy różne charaktery. Każde przez nas oswojone, na początku nie dały się dotknąć.

8:40 – Po nakarmieniu i ogarnięciu gromady, matka kocia żegna swojego kociego ojca do pracy. Jeśli to dzień do załatwienia spraw to matka też wyrusza na wycieczkę. W innym wypadku pracuję z domu.

9:00 – Druga kawa, zaczynam pisać teksty i jakiś kot pakuje się mi na kolana i koniecznie potrzebuje uczucia. Chyba że mnie nie ma.

Czekam na wasze komentarze jak wygląda wasz poranek z kotami ? 🙂

Ewa.

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *